środa, 18 czerwca 2014

Loch

A to tak dla odmiany pisane w innym stylu- za dzieciaka, jak widać. Inspirowane uczuciem towarzyszącym wychodzeniu z piwnicy.
Gdzieś w ciemnym lochu straszliwy pazur
Macza kość czyjąś w krwi kałamarzu
I wypisuje datę twojej śmierci
Wiertłem bojaźni w twej duszy wierci
Odwracasz się z trwogą, zapalasz świecę
Wzrokiem nie widzisz, lecz słyszysz zła wiece
Popadasz w panikę, lecz wciąż panujesz
Wierzysz, że mit to, lecz ciarki czujesz
Krok w krok podąża coś za tobą
Gdy się zatrzymasz, nie ma nikogo
Chwilę posłuchasz i wmówisz sobie
Żeś się przesłyszał, że to wiatr skrobie
I niby spokojny idziesz ku górze
I nagle stajesz... Wiatr jęczy w murze?!
Tutaj pod ziemią, głęboko w mroku?
Stare powietrze jest tylko w okół
Sam jesteś i wiesz to, nie... wierzysz
Ufasz w samotność, a zęby szczerzysz
Napinasz mięśnie, szukasz oręża
Pada świadomość, trwoga zwycięża
I coraz wyraźniej czujesz istotę
Łzy już spływają, zalewasz się potem
I biec zaczynasz. dalej, przed siebie
Ujrzysz człowieka i będziesz jak w niebie
Lecz to ci nie dane, upadasz sromotnie
Nie masz już siły, coś widzisz ulotnie
I coś się zbliża, twa świeca wciąż płonie
Widzisz wyraźnie istoty dłonie
Niesie zwój jakiś, co rozpościera
I jednym gestem Cię sponiewiera
Czytasz pergamin mimo łez strachu
I zauważasz dwa wiadra piachu
Jedno już pełne prawie do końca
Ostatnie ziarenko w blasku bez słońca
Zaraz upadnie i szalę przechyli
Morderczy uścisk dokoła szyi
Co miażdży powoli wszystkie organy
Wpadasz w szaleństwo, rzucasz o ściany
Na pergaminie dzisiejsza data
Dla ciebie wyrok - termin dla kata

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz