A to też już pewien wiek ma. Taka liryczna wizja narodzin.
Huk nagły rozrywa snu Twego kotary
Do jawy przywraca raptownie
Rozglądasz się, wokół surowe skały
Gdzieniegdzie spływają ogniem
Nad Tobą smętnie zwisają sople
Przez długie wieki wolno tworzone
Pyliste powietrze gniecione stropem
Dłonie Twe całe pokaleczone
Tak, jakbyś kiedyś w dół tutaj spadał
Starając się złapać cokolwiek
Zachować strumień, co szum wydawał
Na którym skrzyło się słońce łagodnie
Zachować wspomnienie, chociaż ułamek
Tego, co na powierzchni
Jednak przeszedłeś przez groty bramę
I tkwisz tu w dole we własnej pieśni
Skąd się tu wziąłeś, kto Cię tu zesłał?
Myśli Twe lawa przerywa
Jak do gorącego wiązany krzesła
Potem się cały pokrywasz
I piasek w Twojej życiowej klepsydrze
Staje się bliższy krańcowi
Miecz śmierci duszę światu Twą wydrze
Da na strawienie ogniowi
Masz jednak szansę, pnij się do góry
A może ujrzysz promienie
I deszcz poczujesz, usłyszysz chóry
Aniołów, co depczą płomienie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz